przez całą Ucztę dla Wron czekałam z niecierpliwością na losy Smoków i ich uroczej Matki, a także na losy jednego dowcipnego karła, królobójcy, ojcobójcy etc. ... No i się doczekałam, lekko rozczarowana przebrnęłam przez pierwszą część Tańca. Zdawałoby się, że dzieje się tak dużo i w tak wielu miejscach, a wszystko sprowadza się do tego, że wszyscy zmierzają do Meereen, do Królowej za Morzem. Natomiast na Murze Lord Snow próbuje, całkiem skutecznie zresztą, objąć stanowisko Lorda Dowódcy i przygotować się na nadejście Innych. Niemniej jednak historie same w sobie przykuwają uwagę, a chociaż główny watek pędzi jak szalony ślimak, to z perspektywy całości książka jest ciekawa i godna polecenia.